W którejś z tych budek można było kupić gry i programy komputerowe. Jakże wspaniałe były te pierwsze samodzielne wyprawy z Nowego Dworu, kiedy za uciułane 50zł mogłem kupić 2 płyty i lody.
Z mojej perspektywy wielka szkoda, że targowiska już nie ma, a zamiast tego nabudowali nam tych biurowców i cała okolica zaczęła się gentryfikować.
Na targ przy Astrze zaczęłam chodzić z rodzicami, gdy tylko ledwo odrosłam od ziemi. Pierwszy Pegasus „od Ruskich”, pierwsze książki (w jednej z tych budek na przedzie była księgarnia), pierwszy rower z amortyzatorem (również kupiony w budce od frontu), ubrania, kartridże z grami, pierwszy Game Boy, jeszcze duży i klasyczny, a potem drugi, mniejszy i z przezroczystą obudową... Pamiętam „tajemniczy” sklep wędkarski, który strasznie mnie interesował, ale nigdy do niego nie weszłam.
Wszędzie gwar, rozmowy. Tyle drobnej przedsiębiorczości. Super tam było.