Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Zdjęcia niezidentyfikowane (Wrocław), Wrocław
pavelo: Całkiem możliwe, że ten napis to Heringe. Byłoby dobrze, jakby tak jeszcze sprawdził kol. pietrzepawle w adressbuchach z 1911 lub 1912, czy faktycznie wcześniej też handlowano tam rybami. Jakoś ciężko mi znaleźć inne podobnie wyglądające skrzyżowanie...
Budynek nr 1-9, ul. Chachaja Władysława, Wrocław
Zdzisław K.: W tle osiedle Nowy Oporów.
Brama Cesarska, Wrocław
Irena Wolanin: Dzięki.
Nastawnia, Wrocław
Popski: Założyłem obiekt.
pl. Wróblewskiego Walerego, gen., Wrocław
Mmaciek: Obiekt dla słupa był założony w innym obiekcie ze słupem (stąd ul. Rydygiera). Wyprostowałem.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Iras (Legzol)
Hellrid
Hellrid
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Alistair
Alistair
MacGyver_74
Sendu
Parsley
Sendu
Rob G.
Rob G.

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Żyjący inaczej
Autor: Waclaw Grabkowski°, Data dodania: 2012-11-19 20:31:13, Aktualizacja: 2012-11-19 21:44:51, Odsłon: 3571

Osadnicy w Wilczym Kącie

 

W 1994 roku u podnóża ogromnego wysypiska gruzu, które stało się górą, porośniętą bujnie drzewami, zaczęli osiedlać się Romowie z Rumunii (na początku około dwustu osób). Prawdopodobnie przyjechali do Wrocławia pociągiem i od dworca Głównego ruszyli w prawo, w ulice: K. Pułaskiego, T. Kościuszki, Na Niskich Łąkach – docierając do ul. Młodej. W ciągu niespełna roku pobudowali w cichym, osłoniętym od zachodnich wiatrów zakątku (opodal kładki Siedleckiej), swoje ,,domy”, głównie z materiału takiego jak, deski, pilśnia, folia i papa. 

Zdjęcie nr 1

Ciekawostką jest to, że wybrali do osiedlenia górę, na której szczycie od kilkunastu lat żyje człowiek twierdzący, że ,,Wrocław niedługo zginie”. 
Okoliczna ludność przyjęła ich z ciekawością i sympatią i nie odmawiała pomocy. Osadnicy pukali do drzwi mieszkańców ul. Wilczej prosząc o wodę, zaś śniada młodzież kąpała się w rzece Oławie wraz z naszą młodzieżą. Jednak ta idylla nie trwała długo. Wrocławianie zorientowali się, że osadnicy żyją inaczej, nie przejmując się regułami higieny, nie budują szamb. W powietrze wtargnęła (i została) woń trudna do zniesienia, pojawiły się w wielkiej liczbie natrętne muchy. 
Próbowałem się do nich zbliżyć, rozmawiałem z nimi. Okazali się nadzwyczaj uprzejmymi i łagodnymi ludźmi, ponadto (paradoksalnie) dbali o czystość. Kąpali się w rzece, golili się, prali ubrania. Nie nadużywali alkoholu, choć, kiedy kobiety i dzieci wyruszały na miasto, za wspomożeniem, trochę popijali wino. 
Przeczuwałem, że żyjący inaczej rozdrażnią w końcu swym stylem życia okolicznych mieszkańców. I tak też się stało. Dzikie kąpieliska podzieliły się, oni mieli swoje, a tubylcy swoje. Pewnego dnia drewniana zabudowa parterowa została rozświetlona błyskami petard rzucanych przez atakujących wyrostków. Doszło do bójek na pięści. Jednakże po tym incydencie osada nadal błyskawicznie się rozrastała. Niektórzy obserwatorzy twierdzili, że Wrocławiowi grozi to samo, co przydarzyło się brazylijskiemu Rio de Janeiro. Ponadto osadnicy zaczęli coś majstrować przy kranie upustowym rury przesyłowej, wodnej, dostarczającej wodę pitną na Biskupin. 

Zdjęcie nr 2

Na koniec miasto dostrzegło problem, w obozie zjawiły się policja i ekipa medyczna. Wszyscy zostali przebadani, u niektórych wykryto prątki gruźlicy. Ludzi przeniesiono w inne miejsce, nie wiem gdzie, a do obozu wjechały spychacze. 
Po dwunastu latach od tamtych wydarzeń na nowo w tym miejscu przy ul. Młodej zaczęli pojawiać się osadnicy z dalekiej, jakże wspaniałej, Dacji (dołączone zdjęcia są właśnie z tego okresu). I tym razem nie dopuszczono do ekspansji ,,żyjących inaczej”, zjawiła się ekipa telewizyjna, która nagłośniła problem. 
Z tego czasu zachowałem w pamięci obraz człowieka, który spoglądał na to wszystko z góry, jedynego wrocławianina, który twierdzi, że ,,Wrocław zginie”. On też odrzucił dobrodziejstwa cywilizacji i żyje inaczej. Dlaczego nie zszedł z góry po powodzi w 1997 roku? Czyżby czekał na tę większą, która pochłonie całe miasto? 

Wacław Grabkowski 

 

 


/ / / /
(o¿o) | 2012-11-19 21:13:58
Pamiętam trzy lata temu jak szedłem na skróty z Wilczej w kierunku Krakowskiej, mijałem grupę mieszkańców obozowiska wracającą właśnie z "pracy", wszyscy ukłonili mi się mówiąc Dzień Dobry
Waclaw Grabkowski | 2012-11-19 21:30:56
Byłem tam po akcji spychaczy. Znalazłem porzucony przedwojenny modlitewnik, z niego uczyli się języka polskiego.
arkadoo | 2012-11-19 23:25:05
Piękny opis, ciekawe miejsce, inni ludzie.